-Usiądź, proszę. - jej słowa zabrzmiały jak rozkaz. Lubiłem takie dziewczyny. Wyglądała całkiem ładnie w czarnej, prostej sukience. Pomyślałem, że zdecydowanie piękniej wyglądałaby nago. Szybko odgoniłem te myśli i usiadłem. Zabrałem się za wyjmowanie dokumentów.
-Pięknie wyglądasz, wiesz? - powiedziałem patrząc jej prosto w oczy. Chyba była zła na siebie za to, jak reaguje na mnie. Chętnie wytłumaczyłbym jej, że wszystkie kobiety tak mają na mój widok, a efekt wzmacnia się wtedy, gdy w grę wchodzi również moja aparycja, ale opamiętałem się.
-Za komplementy nie przyjmę Cię do pracy, bo to odpowiedzialne stanowisko. Szczerze mówiąc, to chętnie odesłałabym Cię z kwitkiem, ale, cóż, widząc dokumenty i biorąc pod uwagę to, że szukamy kogoś takiego jak Ty... przyjmę Cię, ale na okres próbny. - powiedziała wyraźnie zmieszana.
-Dziękuję, księżniczko. Kiedy zaczynam? - powiedziałem. Byłem zadowolony. Alicja, moja szefowa i kochanka. Już zaczynałem myśleć o tym, co mógłbym jej zrobić, do jakiego stanu doprowadzić na tym twardym, wykonanym z ciemnego drewna biurku.
-Przyjdź jutro o ósmej. - odparła stanowczym tonem.
-Oczywiście. Dałabyś się zaprosić na drinka? - zapytałem. Myślałem, że jeden drink, dobór odpowiednich słów i mój oszałamiający wygląd sprawią, że będzie moja.
-A co powiedziałbyś na układ? - tymi słowami kompletnie mnie zaskoczyła. Ona, ja, układ. Może również spodobała się jej perspektywa grzeszenia na tym biurku?
-Układ... to słowo w twoich ustach brzmi interesująco. Dla Ciebie wszystko, księżniczko. - odparłem. Kiedy zastanowiłem się nad tym kilka sekund dłużej zrozumiałem, że chyba nie chodziło jej o seks.
-Ujmę to tak - wypowiedziała te słowa dość twardo, a ja ze zniecierpliwieniem czekałem na konkrety - jeśli przez najbliższy miesiąc będziesz dobrze pracował, jeśli zobaczę, że zależy Ci na mojej firmie tak samo jak mi, cóż, wtedy się zgodzę. - te słowa zabrzmiały całkowicie poważnie. To był dobry układ. Do tego jeszcze bardziej mnie do niej ciągnęło. Dziewczyna jak spirytus, ma głowę do interesów.
-Zgadzam się. Czyli co, widzimy się jutro, księżniczko. - powiedziałem.
-Na to wygląda. Proszę, odpuść sobie ten tytuł względem mnie. Możesz już opuścić moje biuro, mam masę pracy. Do widzenia. - wyglądało na to, że zawstydzało ją to określenie. Wyglądała pięknie przy tym biurku, z papierami w rękach, ale z drugiej strony było mi jej żal. Powinna mieć faceta, który zapewniłby jej odpowiednie warunki, chociaż doceniałem to, że była zaradną kobietą. Własna firma w tak młodym wieku to duże osiągnięcie.
- Do zobaczenia, księżniczko. - odparłem, a chwilę później byłem już na zewnątrz podekscytowany myślą, że jutro znów ją zobaczę.
Dalsze losy bohatera zostaną ukazane w następnej części.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz