Sprawa okazała się bardziej skomplikowana niż wszyscy się spodziewali. Kilka dni po śmierci Alicji rozpoczęły się przesłuchania wszystkich, którzy mieli z nią kiedykolwiek do czynienia.
Pogrzeb odbył się dwa tygodnie po tej tragedii. Cmentarz był pełen osób, w powietrzu dało się wyczuć smutek, ale i niepewność - morderca dalej był na wolności. Trudno było mi pogodzić się z tym, co się stało - przecież nie zdążyłem się z nią pożegnać. Na pogrzebie, a w zasadzie po, bo stało się to po tym, jak wszyscy się rozeszli zdążyłem tylko powiedzieć "żegnaj, księżniczko".
Sprawa stała się dość głośna, jednak jak wszystko inne - ucichła. Firmę po Alicji przejął jej mąż, o którym dowiedziałem się dopiero z gazet.
Było mi go niezwykle szkoda, bo wiedziałem, że cierpi tak samo jak ja. Pracowałem w firmie jeszcze przez trzy miesiące, ale zdałem sobie sprawę z tego, że powoli zaczyna mnie to przerastać.
Złożyłem wypowiedzenie, większość ludzi w moim miejscu pracy z normalną im obojętnością przyjęła ten fakt. Odszedłem z roboty i z tamtego miasta niezauważony.
Sprzedałem dom po babce, kupiłem nowy. Cały czas starałem się dowiedzieć czegokolwiek, co ma związek z morderstwem. Okazało się, że zeznania świadków i zdobyte dowody są niewystarczające, by znaleźć sprawcę. Sprawa utknęła tak, jak miliony innych na tym świecie.
Teraz stoję na Picadilly Circus.
Nie czuję nic. Układam swoje życie od nowa. Bawię się, sporo palę, nie oszczędzam na piciu. Jestem w stanie zawieszenia, ale dobrze robi mi nowe otoczenie. Planuję pobyć tu trochę, później to rzucić i spróbować czegoś innego.
Nie wierzę w to, że kiedyś znajdę swoje miejsce na Ziemi - nie chcę tego. Muszę przyznać, chociażby przed sobą, że cieszą mnie moje możliwości. Czasami samotność przyczepia się do mnie i chciałbym jak najszybciej od niej uciec, ale jestem pogodzony z tym, że jest to cena niezależności.
Nie szukam niczego ani nikogo. Staram się być ostrożny. Wiem jak skończyła się historia z Alicją - nawet nie wiem czy to była miłość, wiem jednak, że była moją przyjaciółką. Nikt jak ona mnie nie rozumiał, nikt tak jak ona nie dawał mi tyle swobody, więc podejrzewam, że to mnie urzekło.
Nie czuję się. Potrafię tylko zwracać uwagę na lekkie podmuchy wiatru, które lekko muskają moją skórę. Potrafię słuchać odgłosów nocnego Picadilly Circus. Potrafię wyczytać radość z dźwięków wydawanych przez turystów i stałych bywalców Londynu.
Od czasu do czasu mam tylko nadzieję.
Koniec części dziewiątej, ostatniej.