poniedziałek, 28 lipca 2014

Krok w przyszłość cz.9

Pół roku później...
Sprawa okazała się bardziej skomplikowana niż wszyscy się spodziewali. Kilka dni po śmierci Alicji rozpoczęły się przesłuchania wszystkich, którzy mieli z nią kiedykolwiek do czynienia. 
Pogrzeb odbył się dwa tygodnie po tej tragedii. Cmentarz był pełen osób, w powietrzu dało się wyczuć smutek, ale i niepewność - morderca dalej był na wolności. Trudno było mi pogodzić się z tym, co się stało - przecież nie zdążyłem się z nią pożegnać. Na pogrzebie, a w zasadzie po, bo stało się to po tym, jak wszyscy się rozeszli zdążyłem tylko powiedzieć "żegnaj, księżniczko". 
Sprawa stała się dość głośna, jednak jak wszystko inne - ucichła. Firmę po Alicji przejął jej mąż, o którym dowiedziałem się dopiero z gazet. 
Było mi go niezwykle szkoda, bo wiedziałem, że cierpi tak samo jak ja. Pracowałem w firmie jeszcze przez trzy miesiące, ale zdałem sobie sprawę z tego, że powoli zaczyna mnie to przerastać. 
Złożyłem wypowiedzenie, większość ludzi w moim miejscu pracy z normalną im obojętnością przyjęła ten fakt. Odszedłem z roboty i z tamtego miasta niezauważony. 
Sprzedałem dom po babce, kupiłem nowy. Cały czas starałem się dowiedzieć czegokolwiek, co ma związek z morderstwem. Okazało się, że zeznania świadków i zdobyte dowody są niewystarczające, by znaleźć sprawcę. Sprawa utknęła tak, jak miliony innych na tym świecie. 
Teraz stoję na Picadilly Circus. 
Nie czuję nic. Układam swoje życie od nowa. Bawię się, sporo palę, nie oszczędzam na piciu. Jestem w stanie zawieszenia, ale dobrze robi mi nowe otoczenie. Planuję pobyć tu trochę, później to rzucić i spróbować czegoś innego. 
Nie wierzę w to, że kiedyś znajdę swoje miejsce na Ziemi - nie chcę tego. Muszę przyznać, chociażby przed sobą, że cieszą mnie moje możliwości. Czasami samotność przyczepia się do mnie i chciałbym jak najszybciej od niej uciec, ale jestem pogodzony z tym, że jest to cena niezależności. 
Nie szukam niczego ani nikogo. Staram się być ostrożny. Wiem jak skończyła się historia z Alicją - nawet nie wiem czy to była miłość, wiem jednak, że była moją przyjaciółką. Nikt jak ona mnie nie rozumiał, nikt tak jak ona nie dawał mi tyle swobody, więc podejrzewam, że to mnie urzekło. 
Nie czuję się. Potrafię tylko zwracać uwagę na lekkie podmuchy wiatru, które lekko muskają moją skórę. Potrafię słuchać odgłosów nocnego Picadilly Circus. Potrafię wyczytać radość z dźwięków wydawanych przez turystów i stałych bywalców Londynu. 
Od czasu do czasu mam tylko nadzieję. 

Koniec części dziewiątej, ostatniej. 


Krok w przyszłość cz.8

Nie spałem całą noc. No dobrze, może przez pięć minut. Czułem się cholernie zmęczony, miałem wrażenie, że coś mnie przejechało. Mimo tego uczucia wiedziałem, że to przez nerwy.
Chciałem twardo i pewnie stąpać po chodnikach mojego życia, więc postanowiłem powiedzieć jej prawdę.
Czułbym się głupio bawiąc się w podchody. Poza tym to był najlepszy moment.
Rano obudziłem się z potężnym bólem głowy. Umyłem się, wypiłem tylko mdłą herbatę, ubrałem się i pognałem do pracy.
Chciałem, żeby moja droga do niej była dłuższa, bo szczerze mówiąc nie wiedziałem, co mam jej powiedzieć. Przecież nie mogłem palnąć od tak "kocham Cię". Wyszedłbym na kompletnego idiotę. Chociaż to głupie - interesowanie się tym, za kogo mnie weźmie. Okłamywałem się nawet przez chwilę, że mnie to nie obchodzi. Przekonałem się jedynie do tego, że jestem dobrym kłamcą. Przecież przez pewien czas wierzyłem w te bzdury, które kreował mój umysł tuszując coś oczywistego.
Kiedy tylko pokonałem próg gmachu, bo budynkiem tego nie można było nazwać, poczułem atmosferę gęstą tak, że można byłoby pociąć ją nożem.
Wszyscy, a może i nie, ale większość była jakaś nieobecna. Przemierzyłem korytarze, aż wreszcie znalazłem się przy swoim biurku. Zabrałem się za pracę, jednak cały czas myślałem o czym innym.
W pewnym momencie pojawił się Michał. On również nie emanował radością, więc zapytałem co się dzieje. Cała sytuacja zaczęła mnie męczyć.
-Szefowa nie żyje. - powiedział, a w tym momencie wszystko zawirowało - Policja podejrzewa, a nawet wie, że została zamordowana, więc węszą. Niedługo mają się zacząć przesłuchania. - dodał tak, jakby chciał jak najszybciej to z siebie wyrzucić.
Od tamtej pory wiedziałem, że wszystko będzie jeszcze bardziej skomplikowane. Nie mieściło mi się to w głowie - przecież jeszcze przed jej śmiercią wszystko było pogmatwane.


Dalsze losy bohatera zostaną ukazane w następnej części. 

środa, 23 lipca 2014

Krok w przyszłość cz.7

Półtora miesiąca wcześniej...
Jak co ranek, zwyczajnie, może nieco monotonnie ubrałem się, umyłem. Zdążyłem jeszcze wypić herbatę. Zacząłem się zastanawiać nad tym czy jest ktoś, kto jest równie beznadziejny w kuchni jak ja. Nawet nie umiałem dodać odpowiedniej ilości cukru. Moja herbata zawsze w jakimś stopniu była zbyt słodka, naprawdę. Alternatywę dla mnie stanowił alkohol - nieważne jaki, nieważne ile było go w kieliszku - dla mnie zawsze był idealny.
Drogę do pracy przebyłem o własnych nogach. Było ciepło, jednak na tyle, bym czuł się komfortowo w marynarce. Gdy dotarłem na miejsce pognałem do swojego gabinetu. Zająłem się tym, co zostało mi zlecone. Papiery przygotowałem dość szybko, na tyle, że sam byłem zdziwiony.
Zebrałem je i włożyłem do teczki. Zadowolony z siebie wykonałem dalszą część mojej roboty. Wszedłem do windy, wjechałem piętro wyżej i poszedłem prosto do gabinetu mojej szefowej.
-Dzie... - urwałem w połowie.
Szybko zamknąłem drzwi. To co widziałem było nienormalne, niemożliwe. Alicja z innym facetem, obściskująca się z nim na tym cholernym biurku. Nie, to niedomówienie. Ona się z nim pieprzyła!
Jednocześnie ogarnął mnie smutek, ale bardziej intensywna wydała się złość.
Postanowiłem nie robić z siebie kretyna. Szybko zmyłem z twarzy wszelkie emocje, zapukałem, poczekałem chwilę, otworzyłem drzwi. Widziałem zaskoczenie na jej twarzy, ale nie mogłem na nią dłużej patrzeć.
Papiery położyłem na biurku i szybko wyszedłem z jej gabinetu.

Teraźniejszość...

Zrobiłem sobie mocną kawę. Nienawidziłem kawy, ale tym razem nieszczególnie mnie to obchodziło. Potrzebowałem tego. Usiadłem w kuchni, położyłem kubek z kawą na stół i poczułem, że mój mózg przestaje blokować uczucia. Nie to, że zacząłem płakać czy coś w tym stylu. Chodziło bardziej o to, że nad moją głową zapaliła się żarówka, która oznaczała mniej więcej tyle, że muszę sobie coś uświadomić.
Fakt, widziałem Alicję z innym facetem w jej gabinecie. Przypadkowo czy też nie, widziałem, czasu się nie cofnie. Przez cały czas potrafiłem okłamywać siebie, że siedzę w tej robocie, bo upatrzyłem sobie laskę i muszę ją mieć. Później zrobiłem z siebie kompletnego idiotę, wmawiając sobie, że to monotonia jest powodem, dla którego chcę wyjechać.
Tymczasem prawda była taka, że byłem zazdrosny o Alicję, bo w jakiś pokręcony sposób mi na niej zależało. Cały pomysł z tym wyjazdem to głupota. Nawet jeśli nie to cel był jeden - nie dopuścić tego gościa do niej.
Tyle, że nie miałem do niej praw.
I, jakkolwiek nienawidziłem tego gościa, to zależało mi na jej szczęściu. Przecież jeśli się kogoś kocha, to dba się o niego, nawet kosztem swojego dobra.
Cholera. Chyba się zakochałem.

wtorek, 22 lipca 2014

Krok w przyszłość cz.6

Miesiąc później...

Przez ostatni miesiąc moje życie było dość monotonne, przynajmniej w porównaniu z tym, które wiodłem przedtem. Mój dzień zaczynał się od dźwięku budzika, przez szykowanie się do pracy, przebieranie i przygotowywanie papierów, krótkie acz coraz bardziej luźne spotkania z Alicją po wieczorne zmęczenie.
Nudziło mnie to wszystko. Kiedyś było inaczej, kieliszek porządnego alkoholu był tym, co załatwiało wszystkie problemy. Teraz miałem gdzieś alkohol i całą resztę. Potrzebowałem czegoś innego. Coraz częściej myślałem o tym, aby to rzucić. Spakować plecak i pojechać... gdziekolwiek.
Dobrze, siedziałem tam w pracy tylko dlatego, że chciałem sobie udowodnić, że mogę mieć każdą.
Kilka dni temu nawet rozmawiałem na ten temat z Alicją.
-Wiesz, ostatnio tak myślałem... - zacząłem.
-O czym? - zapytała dość niepewnie. Odniosłem wrażenie, że martwi się o mnie.
-Myślałaś kiedyś o tym, aby rzucić wszystko i pojechać gdzieś? Bez planu ruszyć na przód. - dokończyłem to, co zacząłem.
-Kiedyś. Teraz zarządzam czymś, co jest ważne. Nienawidzę tego, jeśli mam być szczera, ale myślę, że w nowej rzeczywistości mogłabym się nie odnaleźć. - powiedziała, a ja... miałem nadzieję, że pojedzie razem ze mną.
Od tamtej rozmowy moja rzeczywistość nieco się zmieniła. Chciałem dodać jej odwagi, namówić do tego, by spełniła swoje marzenie razem ze mną. Nie mogłem od niej tego wymagać - przecież miała o wiele więcej do stracenia niż ja.
Jednak była to rzecz całkowicie innej natury...

Dalsze losy bohatera zostaną ukazane w następnej części. 

poniedziałek, 21 lipca 2014

Krok w przyszłość cz.5

Kolejnego dnia byłem bardzo podekscytowany. Nie przeszkadzał mi nawet dźwięk budzika. Byłem szczęśliwy. Oczywiście, powodem mojego uśmiechu była Alicja.
-Do diabła, opanuj się, chłopie. - powiedziałem do siebie, ale bez przekonania.
Wziąłem się w garść, poszedłem się umyć. Odkręciłem wodę, poczekałem chwilę, by była ciepła. Bez namysłu zrobiłem krok, by wejść do kabiny.
-Kurwa. - słowo wymsknęło się z moich ust mimowolnie. Bo kto o zdrowych zmysłach chciałby wejść pod zimną wodę?
Trudno. Chciałem być, cóż, idealny w każdym calu. Umyłem się, wyszczotkowałem zęby, ubrałem się.
Znów wyglądałem olśniewająco. Wyglądało na to, że jestem gotowy na pierwszy dzień w mojej nowej pracy.
Drogę pokonałem metrem, nie miałem ochoty na spacer. Bałem się, że wiatr rozwieje moje włosy i będę wyglądał, cóż, nie tak doskonale jak w momencie, kiedy pokonałem próg domu. Poza tym niebo było ciemne i wyglądało na to, że będzie padać. Byłem w garniturze, więc niekoniecznie zależało mi na tym, by być mokrym.
Gdy wszedłem do korporacji już w recepcji czekał na mnie jakiś facet. Wyglądał na starszego ode mnie, ale był dobrze ubrany, co odejmowało mu lat.
Przywitałem się z nim, byłem raczej obojętny. Okazało się, że miał wdrożyć mnie w działanie firmy. Sporo czasu poświęcił na to, żeby wszystko mi wytłumaczyć. Pocieszył mnie nieco mówiąc, że będę sporządzał dokumenty według standardowego wzoru firmy. Chyba mnie polubił, bo dodał, że jeśli się w tym sprawdzę, to dostanę więcej swobody. Wiedziałem jednak, że większa swoboda równa się większa odpowiedzialność. Z drugiej strony byłem inteligentny, przystojny i w sile wieku, więc wiedziałem, że sprostam wymaganiom.
Bardzo mi na tym zależało, bo chciałem iść z Alicją na drinka i nie tylko na drinka...

Dalsze losy bohatera zostaną ukazane w następnej części. 

piątek, 18 lipca 2014

Krok w przyszłość cz.4

-Usiądź, proszę. - jej słowa zabrzmiały jak rozkaz. Lubiłem takie dziewczyny. Wyglądała całkiem ładnie w czarnej, prostej sukience. Pomyślałem, że zdecydowanie piękniej wyglądałaby nago. Szybko odgoniłem te myśli i usiadłem. Zabrałem się za wyjmowanie dokumentów.
-Pięknie wyglądasz, wiesz? - powiedziałem patrząc jej prosto w oczy. Chyba była zła na siebie za to, jak reaguje na mnie. Chętnie wytłumaczyłbym jej, że wszystkie kobiety tak mają na mój widok, a efekt wzmacnia się wtedy, gdy w grę wchodzi również moja aparycja, ale opamiętałem się.
-Za komplementy nie przyjmę Cię do pracy, bo to odpowiedzialne stanowisko. Szczerze mówiąc, to chętnie odesłałabym Cię z kwitkiem, ale, cóż, widząc dokumenty i biorąc pod uwagę to, że szukamy kogoś takiego jak Ty... przyjmę Cię, ale na okres próbny. - powiedziała wyraźnie zmieszana.
-Dziękuję, księżniczko. Kiedy zaczynam? - powiedziałem. Byłem zadowolony. Alicja, moja szefowa i kochanka. Już zaczynałem myśleć o tym, co mógłbym jej zrobić, do jakiego stanu doprowadzić na tym twardym, wykonanym z ciemnego drewna biurku.
-Przyjdź jutro o ósmej. - odparła stanowczym tonem.
-Oczywiście. Dałabyś się zaprosić na drinka? - zapytałem. Myślałem, że jeden drink, dobór odpowiednich słów i mój oszałamiający wygląd sprawią, że będzie moja.
-A co powiedziałbyś na układ? - tymi słowami kompletnie mnie zaskoczyła. Ona, ja, układ. Może również spodobała się jej perspektywa grzeszenia na tym biurku?
-Układ... to słowo w twoich ustach brzmi interesująco. Dla Ciebie wszystko, księżniczko. - odparłem. Kiedy zastanowiłem się nad tym kilka sekund dłużej zrozumiałem, że chyba nie chodziło jej o seks.
-Ujmę to tak - wypowiedziała te słowa dość twardo, a ja ze zniecierpliwieniem czekałem na konkrety - jeśli przez najbliższy miesiąc będziesz dobrze pracował, jeśli zobaczę, że zależy Ci na mojej firmie tak samo jak mi, cóż, wtedy się zgodzę. - te słowa zabrzmiały całkowicie poważnie. To był dobry układ. Do tego jeszcze bardziej mnie do niej ciągnęło. Dziewczyna jak spirytus, ma głowę do interesów.
-Zgadzam się. Czyli co, widzimy się jutro, księżniczko. - powiedziałem.
-Na to wygląda. Proszę, odpuść sobie ten tytuł względem mnie. Możesz już opuścić moje biuro, mam masę pracy. Do widzenia. - wyglądało na to, że zawstydzało ją to określenie. Wyglądała pięknie przy tym biurku, z papierami w rękach, ale z drugiej strony było mi jej żal. Powinna mieć faceta, który zapewniłby jej odpowiednie warunki, chociaż doceniałem to, że była zaradną kobietą. Własna firma w tak młodym wieku to duże osiągnięcie.
- Do zobaczenia, księżniczko. - odparłem, a chwilę później byłem już na zewnątrz podekscytowany myślą, że jutro znów ją zobaczę.

Dalsze losy bohatera zostaną ukazane w następnej części. 

czwartek, 17 lipca 2014

Krok w przyszłość cz.3

Obudził mnie dźwięk wydawany przez budzik. Wstałem bez większego problemu, jednak towarzyszył mi ból głowy. Drażniło mnie światło wpadające przez okna do pokoju, więc czym prędzej zasłoniłem rolety.
Byłem na siebie zły, bo spicie się dzień przed rozmową kwalifikacyjną to nie był dobry pomysł.
Wziąłem się w garść i wszedłem pod prysznic. Letnia woda spływająca po moim ciele sprawiała mi przyjemność, a jednocześnie otrzeźwiła.
Wytarłem się, umyłem zęby i włożyłem garnitur. Cóż, musiałem przyznać, że wyglądałem świetnie. Naprawdę świetnie. Czerń kontrastowała z moimi jasnymi włosami i odpowiednio podkreślała moje niebieskie oczy. Nawet zacząłem rozważać możliwość chodzenia w takim stroju codziennie.
Wziąłem torbę z niezbędnymi papierami i pieniędzmi. Kiedy tylko otworzyłem drzwi poczułem, że światło słoneczne źle na mnie wpływa, więc wróciłem po okulary przeciwsłoneczne. Szybko włożyłem je na nos i od razu poczułem ulgę.
Idąc ulicą widziałem pożądliwe spojrzenia kobiet. Spieszyłem się, więc odpuściłem sobie podrywanie którejkolwiek z nich. Nawet mężczyźni byli pod wrażeniem, co całkowicie mnie zadowalało.
Gdy tylko wszedłem do gmachu firmy, w której miałem pracować poczułem się nieco zdenerwowany. Dopiero w tamtym momencie dotarło do mnie, że zależy mi na tej robocie. Z drugiej strony trzymałem się resztek pewności siebie. W duchu byłem wdzięczny rodzicom, że wydali sporą sumę pieniędzy, by solidnie mnie wykształcić na jednym z lepszych uniwersytetów w kraju.
Poszedłem do recepcji, gdzie wskazano odpowiedni gabinet. Przemierzyłem drogę do niego pewnym krokiem. Zapukałem, znajomy głos odpowiedział "proszę". Gdy tylko otworzyłem drzwi wmurowało mnie.
-Dzień dobry... księżniczko. - powiedziałem. Alicja wpatrywała się we mnie, ale wiedziałem, że była zaskoczona tak jak ja.

Dalsze losy bohatera zostaną ukazane w następnej części. 

wtorek, 15 lipca 2014

Krok w przyszłość cz.2

Kobieta, a w zasadzie dziewczyna popatrzyła na mnie jak na wariata. - Właściwie, to raczej nie pan powinien decydować o tym, gdzie mam przebywać. Dziękuję za wiarę. - odpowiedziała, a ja czułem się nieco zbity z tropu.
-Żaden pan. Mów mi Iwan. - już widziałem te jej szeroko otwarte oczy, pewnie się nie spodziewała, że mam jakieś zagraniczne korzenie.
-Ach, jasne, Iwan. Ta informacja chyba nie będzie mi potrzebna. - miała rację, przynajmniej w połowie. Niezbędna nie będzie, ale byłoby świetnie, gdyby wykrzykiwała moje imię podczas orgazmu. Chyba wyczuła o co mi chodzi. Pośpiesznie dopiła drinka, co wyglądało kusząco i chciała się zbierać. Cholera, ten mój pierwszy tekst nie zerwał jej majtek.
-Ja się obnażyłem, teraz pora na Ciebie... - spojrzała na mnie krzywo i wywróciła oczami.
-Alicja. Miło było, cześć. - wstała, szybko obróciła się na pięcie i zaczęła iść w stronę wyjścia pewnym krokiem. Pewnie chciała zaprezentować swoje piękne nogi, co niewątpliwie się jej udało.
-Do zobaczenia, księżniczko. - odpowiedziałem dość głośno, bo wiedziałem, że tak łatwo sobie nie odpuszczę.

Dalsze losy bohatera zostaną ukazane w następnej części. 


Krok w przyszłość cz.1

Kiedy tylko opuściłem próg domu poczułem się niepewnie. Trochę dziwne jak na faceta przed czterdziestką. I, nie wprawiło mnie to w zdumienie. Zawsze byłem dziwny - nawet dziś w deszczowy dzień, w kapeluszu, czarnych jeansach, koszuli, papierosie w dłoni i parasolce.
Nigdy nie mogłem sobie znaleźć dobrego miejsca, bo też nigdy nie byłem szczególnie zdecydowany. Zawsze ceniłem sobie wolność. Było mi szkoda, że sam, jakbym był baranem, dałem się strzyc.
Cóż, jednak jeśli chciałem dalej palić, a chciałem, i jeśli chciałem dalej mieszkać w skromnym mieszkaniu, a nie na ulicy musiałem wziąć się za robotę. Przynajmniej taki miałem zamiar.
Kiedy już przekroczyłem próg obskurnego urzędu wiedziałem, że raczej nie czeka mnie tu nic dobrego.
Nie, żebym się bał. Ot, nie ciągnęło mnie do takich miejsc. Od momentu, gdy otrzymałem całkiem spory majątek po babce nie musiałem martwić się o finanse. Do teraz.
Około pół godziny później okazało się, że dostałem pracę. Cieszyłem się. To nie była oszałamiająca radość, która buzuje w głowie niczym szampan.
Właściwie to był tylko powód do tego, by pójść do baru i wypić kilka kolejek.
Gdy tylko opuściłem urząd okazało się, że przestało padać. Szkoda, lubiłem chodzić pod parasolem. To była świetna metoda na spojrzenia ludzi, którzy raczej nie byli mi przychylni. Z drugiej strony droga z urzędu do knajpy nie była długa. Nie, żeby interesowały mnie opinie przypadkowych person na mój temat.
Pięć minut później byłem na miejscu. Zamówiłem pierwszą kolejkę. Wypiłem. Zamówiłem drugą. Opróżniłem do dna. Czułem ciepło rozlewające się najpierw po moim gardle, później w żołądku. Wspaniałe uczucie.
I, gdyby nie to, pewnie usłyszałbym miłą panią, która usiadła koło mnie. Przywitała się, co bardziej mnie rozdrażniło. Nie znałem jej, generalnie ludzie nie wydają mi się tak interesujący jak alkohol... jednak wystarczył rzut oka, bym zmienił zdanie.
Cóż, była młoda, coś koło dwudziestki, piękna i... zaintrygowana moją osobą. To dobrze, że dalej podobam się kobietom. Podobno narządy nieużywane zanikają, więc jeśli chodziło o mojego penisa to trzymałem się tej zasady.
- Co robi tak piękna dama w takim miejscu? - zapytałem. - Uważam, że taka kobieta jak pani powinna przebywać na salonach. - pomyślałem, że ten tekst był średni, było mnie stać na coś lepszego, ale gdy tylko dłużej zastanowiłem się nad meritum uznałem, że pewnie i tak będzie moja.

Dalsze losy bohatera zostaną ukazane w następnej części.