środa, 23 lipca 2014

Krok w przyszłość cz.7

Półtora miesiąca wcześniej...
Jak co ranek, zwyczajnie, może nieco monotonnie ubrałem się, umyłem. Zdążyłem jeszcze wypić herbatę. Zacząłem się zastanawiać nad tym czy jest ktoś, kto jest równie beznadziejny w kuchni jak ja. Nawet nie umiałem dodać odpowiedniej ilości cukru. Moja herbata zawsze w jakimś stopniu była zbyt słodka, naprawdę. Alternatywę dla mnie stanowił alkohol - nieważne jaki, nieważne ile było go w kieliszku - dla mnie zawsze był idealny.
Drogę do pracy przebyłem o własnych nogach. Było ciepło, jednak na tyle, bym czuł się komfortowo w marynarce. Gdy dotarłem na miejsce pognałem do swojego gabinetu. Zająłem się tym, co zostało mi zlecone. Papiery przygotowałem dość szybko, na tyle, że sam byłem zdziwiony.
Zebrałem je i włożyłem do teczki. Zadowolony z siebie wykonałem dalszą część mojej roboty. Wszedłem do windy, wjechałem piętro wyżej i poszedłem prosto do gabinetu mojej szefowej.
-Dzie... - urwałem w połowie.
Szybko zamknąłem drzwi. To co widziałem było nienormalne, niemożliwe. Alicja z innym facetem, obściskująca się z nim na tym cholernym biurku. Nie, to niedomówienie. Ona się z nim pieprzyła!
Jednocześnie ogarnął mnie smutek, ale bardziej intensywna wydała się złość.
Postanowiłem nie robić z siebie kretyna. Szybko zmyłem z twarzy wszelkie emocje, zapukałem, poczekałem chwilę, otworzyłem drzwi. Widziałem zaskoczenie na jej twarzy, ale nie mogłem na nią dłużej patrzeć.
Papiery położyłem na biurku i szybko wyszedłem z jej gabinetu.

Teraźniejszość...

Zrobiłem sobie mocną kawę. Nienawidziłem kawy, ale tym razem nieszczególnie mnie to obchodziło. Potrzebowałem tego. Usiadłem w kuchni, położyłem kubek z kawą na stół i poczułem, że mój mózg przestaje blokować uczucia. Nie to, że zacząłem płakać czy coś w tym stylu. Chodziło bardziej o to, że nad moją głową zapaliła się żarówka, która oznaczała mniej więcej tyle, że muszę sobie coś uświadomić.
Fakt, widziałem Alicję z innym facetem w jej gabinecie. Przypadkowo czy też nie, widziałem, czasu się nie cofnie. Przez cały czas potrafiłem okłamywać siebie, że siedzę w tej robocie, bo upatrzyłem sobie laskę i muszę ją mieć. Później zrobiłem z siebie kompletnego idiotę, wmawiając sobie, że to monotonia jest powodem, dla którego chcę wyjechać.
Tymczasem prawda była taka, że byłem zazdrosny o Alicję, bo w jakiś pokręcony sposób mi na niej zależało. Cały pomysł z tym wyjazdem to głupota. Nawet jeśli nie to cel był jeden - nie dopuścić tego gościa do niej.
Tyle, że nie miałem do niej praw.
I, jakkolwiek nienawidziłem tego gościa, to zależało mi na jej szczęściu. Przecież jeśli się kogoś kocha, to dba się o niego, nawet kosztem swojego dobra.
Cholera. Chyba się zakochałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz