piątek, 15 sierpnia 2014

Cydrowa królowa.

Wyszłam z domu odziana w luźną koszulkę z logo zespołu metalowego, którego nie kojarzyłam. Moje nogi były przykryte spodniami w kolorze spranej zieleni. Na stopach miałam zielone tenisówki, które kończyły się nieco powyżej kostek.
Byłam atakowana przez chłodny wiatr, a gdy dobrze skupiłam się na tym, co mnie otacza mogłam usłyszeć szum morskich fal. Szłam starym, budowanym jeszcze za komuny chodnikiem. Im dalej od domu, a właściwie - pokoju w małym domku wynajmowanym przez studentów, tym bardziej słyszalna była muzyka lejąca się z klubów, śmiechy pijanych ludzi. Później całą ulicę zalewało światło, a dźwięki stały się coraz bardziej nieznośne. Mimo tego brnęłam dalej.
Weszłam do lokalu, który z zewnątrz wyglądał dość zwyczajnie. W środku było tłoczno, choć z tego całego zamieszania wyrywała się ściana pełna półek. Na niej było mnóstwo alkoholu - na górze trunki mocniejsze, a właściwie wódka, nieco niżej stały butelki z piwem wszelkiego rodzaju. Raj dla alkoholików. Raj dla wszystkich, którzy łakną imprezy zwieńczonej szybkim numerkiem.
Ściany lokalu były pokryte ciemnym drewnem, z tego samego były wykonane stoły i krzesła. Za ciemnym barem stała dziewczyna, która uśmiechała się zalotnie do wszystkiego, co się rusza. Na mój widok jej brwi nieco się uniosły. Jasne, większość lasek była pokryta skrawkami materiału. Nie chciała spłoszyć klienta, więc jej brwi znów znalazły się na swoim miejscu. Jej uśmiech stał się jeszcze szerszy.
-Co podać? - zapytała.
-Cuba Libre. - odpowiedziałam.
Patrzyłam na jej sprawne ręce, gdy przygotowywała drinka. Wzięła szklankę, wsypała do niej kilka kostek lodu. Chwilę później nalała do niej białego rumu. Odwróciła się dość szybko, więc jej farbowane blond włosy spięte w kitkę zakołysały się. Wzięła colę, płyn wypełnił resztę naczynia. Na koniec wcisnęła odrobinę soku z limonki.
Zapłaciłam i zaczęłam się rozglądać się za wolnym miejscem. Nie znalazłam odpowiedniego, więc wzięłam szklankę i podeszłam pod ścianę. Tam również tłoczyli się ludzie.
Obok mnie stały głupawe kobiety. Przynajmniej tak wnioskowałam po tym, jak były ubrane i po niezostawiającym złudzeń chichocie.
Muzyka, ciemność, a zarazem rażące światła raniły moje zmysły. Sprawy nie polepszał wyczuwalny zapach potu i alkoholu, i gorąc ciał.
Podszedł do mnie jakiś chłopaczyna. Jego włosy były mdłego koloru, ni to blond, ni brąz. Przynajmniej tak się wydawało. Na twarz przykleił sobie uśmiech niegrzecznego chłopca. W niebieskich oczach widniał błysk życia. Powoli zaczęły się objawiać ilości wypitego przez niego alkoholu, przynajmniej takie oznaki dawał jego oddech i sposób bycia.
-Cześć, mała. - powiedział. Wiedziałam, że to idiota, więc pociągnęłam łyk drinka. Nie zdzierżę choć sekundy przy nim, nie na trzeźwo.
-Spieprzaj. - odparłam. Przysunął się do mnie tak, że gdy zaczął mówić jego słowa płynęły prosto w moje ucho.
-Wiem, że mnie pragniesz, dziwko. - palnął bez namysłu. Zdecydowanie bez namysłu, bo moje kolano z impetem idealnie trafiło w jego krocze. Na szczęście przez tego głupca nie wylałam drinka. Nie zwracając uwagi na resztę podniosłam głowę i poszłam dalej. Znalazłam odrobinę miejsca, oparłam się o ścianę i zaczęłam powoli sączyć drinka. Rozgrzewał moje wnętrzności.
Trwałam tak przez dobre dziesięć minut, przynajmniej tak wnioskuję. Patrzyłam prosto przed siebie, choć byłam tak pogrążona w myślach, że nie wiedziałam na co patrzę. Gdy otrząsnęłam się z tego stanu spostrzegłam, że wpatruję się w mężczyznę, który wygląda jak... przestępca. Jednak ten wysokiej klasy, bo podejrzewałam, że brudną robotę odwalają za niego inni ludzie.
Patrzył się na mnie. Przynajmniej tak myślałam. Był odziany w jeansy, koszulę i marynarkę. Na twarzy miał okulary przeciwsłoneczne. Miał włosy w ciemnym kolorze, chociaż gdy padła na niego wiązka kolorowego światła mogłam dostrzec odrobinę siwych włosów. Wyglądał na czterdziestkę. Biła od niego pewność siebie.
Cholera, ależ to było dziwne. Stoi w tłumie, który tańczy. Stoi całkowicie nieruchomo. I śmiem twierdzić, że się we mnie wpatruje. Byłam całkowicie odurzona aurą, która od niego biła.
Z braku pomysłów postanowiłam, że odniosę szklankę. Szłam pewnym krokiem spoglądając na niego. Kiedy przechodziłam obok niego udało mi się otrzeć lekko o jego ramię. Wciąż na mnie patrzył. Ja na niego również. Wstrząsnął mną dreszcz podniecenia.
Poszłam dalej wciąż utrzymując kontakt wzrokowy. Odłożyłam szklankę i ruszyłam w stronę wyjścia. Podążał za mną.

Następna część pojawi się niebawem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz