czwartek, 19 marca 2015

samotny sterze, żeglarzu, okręcie

westchnij czasem samotny okręcie
pomnij piaszczysty ojczyźniany brzeg
zwróć swój dziób ku znajomym klifom
ujrzyj pobratymców czekających na ciebie
pamiętaj ukochane wody
choć jesteś daleko
dojrzyj niedolę tych, przy których niegdyś pływałeś

sobota, 3 stycznia 2015

Co ja tu robię?

Pewnie to miejsce i kilka innych, nad którymi sprawuję opiekę i roszczę sobie do nich prawa powinny zniknąć. Tak sobie myślę, zresztą bardzo głośno, że aż czasami mi trochę wstyd.
Tak serio, serio - zostawiam to tylko dlatego, że mam do tego sentyment. Z tego też powodu pewnie będę tu umieszczać te dziwne opowieści o wieszaniu się na kablu, bo zabrakło noży w kuchni. Skończy się sentyment - pewnie wszystko pójdzie w pizdu, a co za tym idzie - pójdę i ja.
Tak czy siak, mimo tego, że moje życie przechodzi reformę, bo dziś już mam skarpety w paski, a nie tak jak wczoraj - w kropki. Wiecie, w tym jest jakaś głębsza myśl, kto wie niech wie, ale nie, wróć, nikt nie wie, a jak się dowie to będę musiał go zabić.
Tak, ten post był raczej słaby, tak słaby jak cała reszta zbioru liter w tym miejscu.
Nie powiem wam na cholerę on tu jest - to pewnie przejaw mojej głęboko idącej frustracji, którą starannie podlewam herbatą.
A do tego przecudnego napoju, który pewnie piją wasi bogowie na równie uroczej górce dorzucam to. Taką równie miłą pioseneczkę.

wtorek, 21 października 2014

mów mi jeszcze

proszę
powiedz
że to koniec
bo to koniec, prawda?

wszystko zostało powiedziane
nie mówmy już nic
zostaw wszystko jesieni,
jesień to zbudowała
niech jesień to skończy

wtorek, 30 września 2014

Odcinek.

W czasie mojego życia zdarzyło się wiele, a tak naprawdę tylko kilka wydarzeń odcisnęło piętno na moim "ja". Tak naprawdę nie chodzi o samych ludzi, ale również o okoliczności narzucone przez los, a jednak wybrane drogą wolnej woli. 
W ciągu tych lat mojego życia wiele było niepowodzeń, które wciąż, raz za razem, pogrążały mnie głębiej w moim smutku i alienacji. Jakkolwiek liczyłem na wsparcie - ono wciąż nie przybywało, a było wręcz odwrotnie - ludzi nie było obok mnie, stawali się jakby obcy, jakby coraz dalej, a ja nie wiedziałem jak powiedzieć "poczekaj". Moje usta były silnie ściśnięte, całej reszty nie miałem. 
Mój niemy krzyk rozbijał się o moją skórę, która drżała, jednak szczelnie trzymała dźwięk, który rozdzierał mnie od środka. 
Wiele nocy kończyło się o północy, kończyło się smutnymi godzinami spędzonymi pod pierzyną. 
Całość wydawała się być straszna, straszniejsza niż wcześniej, prześladował mnie swój własny cień z jego kompanem, który również pochodził ode mnie - mój strach. 
Kiedyś w końcu zapytałem: "Czy odejdziesz, gdy będę nikim?". Zapytałem, ale nawet nie swoimi słowami, a słowami piosenki, której wyrazy pobrzmiewały w mojej głowie. 
Nie spostrzegłem jednego - w momencie, gdy je zadawałem byłem już nikim. 
I nie było nikogo. 

wtorek, 23 września 2014

Nic się nie zmienia.

-Uderzyłeś mnie. - stwierdziła fakt po raz kolejny, po raz kolejny, po raz kolejny. Już nawet przestała liczyć na to, że ten mężczyzna, z którym chce spędzić resztę życia i wychowywać dzieci się zmieni. Nie zmieni się, zostanie taki sam, dalej będzie przepraszał, dalej będzie obiecywał coś, czego nie będzie mógł zrobić.
Nie zaczęła płakać jak za pierwszym razem, objęła ją obojętność, przestała myśleć i czuć. Zniknęła na chwilę, bo nie chciała o tym pamiętać.
Wziął ją w ramiona, załkał cicho, zaczął powtarzać jedno "przepraszam".
Wiedział o tym, że robi źle, wiedział. Z drugiej jednak strony kochał ją tak bardzo, że nie chciał by od niego odeszła. Zdawał sobie sprawę z tego, że ona jest silna, może osiągnąć wiele, dużo więcej niż on.
Był egoistą, chciał mieć ją dla siebie, tylko dla siebie, nie chciał, by odeszła, chciał, żeby zawsze była przy nim. Chciał siedzieć z nią na fotelu, gdy będzie padał deszcz, chciał oglądać z nią ich dzieci, chciał mieć ją na zawsze dla siebie, tylko dla siebie.
Był bezradny. Nie wiedział, co zrobić, żeby ją przy sobie zatrzymać.
Od czasu do czasu uderzył ją, bo kochał ją zbyt mocno by pozwolić jej kiedyś powiedzieć "żegnaj".
Tak bardzo ją kochał, że zaczął ją nienawidzić.
Tak bardzo ją kochał, że zaczął ją bić.
Tak bardzo go kochała, że zgadzała się na to.
Tak bardzo go kochała, że aż się go bała.
Tak bardzo go kochała, że kilka lat później żyć przestała.
A on z nią.

To już nie ja.

Nie bądź na mnie zła, bo to już nie ja i
nawet nie myśl o mnie, chociaż dalej widzisz mnie.
Zrzuciłem liście, pozbierałem, schowałem pod dywan.
Zapomnij o mnie, bo
to już nie ja. 

wtorek, 9 września 2014

Wiatr.

Wszystko, co związało się z dobrymi momentami w moim życiu stało się obsesją. Niejednokrotnie byłam pytana o to, co było albo jest w moim życiu najlepsze. Kiedy miałam dziesięć lat odpowiadałam, że jest to rodzina, a dokładniej rodzice i dziadek. Teraz, gdy ewoluowałam do wieku lat dwudziestu odpowiadam, że jest to on.
Poznaliśmy się na dworcu kolejowym. Była mroźna zima, co sprowadzało się do tego, że mimo dwudziestego pierwszego wieku pociągi opóźniały się niemiłosiernie. Stałam wtedy w czarnej kurtce, zaopatrzona w inne typowo zimowe atrybuty. Mój umysł był tak samo zimny jak ręce.
Mróz działał na mnie wtedy orzeźwiająco, jednak nie na tyle, by zapomnieć o rodzinnych problemach. Wyrwało mi się kilka łez, bo nieszczególnie wiedziałam, co począć z moim "teraz" i "jutro". Nie wiedziałam wtedy czy wyniósł to z domu czy jest zakamuflowanym rycerzem, który zauważył kobietę w potrzebie. Od tak podszedł do mnie, opowiedział żart, a skończyło się na tym, że rozmawialiśmy przez dobre półtorej godziny.
Mieliśmy się już więcej nie spotkać, bo mimo wszystko, honor nie pozwalał nam na nawiązanie dłuższej znajomości. Los jednak chciał inaczej - skończyło się na tym, że od tamtej pory spotykaliśmy się regularnie. Więcej - przywiązaliśmy się do siebie, bo o "miłości" żadne z nas wspominać nie chce, a może to tylko moja wina.
Spotkałam się z reakcją - nie wolno, pod żadnym pozorem mówić o winie, jeśli chodzi o zdarzenia, które przydarzają się w naszym życiu bez naszego wpływu. Nawet jeśli chcemy go widzieć, co jest idiotyczne. Masochizm jest idiotyczny, ale przecież masochiści istnieją, prawda? Nie można powiedzieć, że mają się dobrze, bo byłoby to kompletnym paradoksem, ale zdeklarowanej ludności o tych skłonnościach można odnotować coraz większą ilość.
Ja chcę tylko zdeklarować, że nieszczęścia zostawiły mnie w dołku. Jednocześnie deklaruję, że nieszczęścia chodzą parami. Deklaruję, że on jest moim nieszczęściem, bo szczęście wydawało się być zbyt mało pozytywnym określeniem. Pomyślałam wtem, że kompletne odwrócenie będzie brzmiało pozytywnie.
Najważniejsze jest jednak to, że znalazłam mężczyznę, a nie chłopca.
Znalazłam kogoś, kto powoduje, że moje ręce stają się ciepłe tak samo jak umysł wychodzi z odrętwienia.